Mama powiedziała mi, że na półce, gdzie trzymam albumy ze zdjęciami i stare paragony, zaczyna być ciasno i że chyba trzeba kupić większy regał. To mnie zatrzymało, bo nie chcę płacić za nowy regał, poza tym zagraci mi jedyny wolny kawałek ściany. Cały dzień wczoraj przeglądałem więc fotki zostawiając tylko te, które dużo dla mnie znaczą i widzę opcję, że za 15 lat nadal będą warte oglądania.
(ta mama to powiadomienie konta google) Cywilizacja nam się gubi, bo nie jest materialna. W moim dzieciństwie przeczytana gazeta lądowała jako wyściółka kosza na śmieci, bo nie było do tego plastikowych worków. A jeśli przedszkolny rysunek się nie udał, słyszało się: nie marnuj kartki, narysuj nowy obrazek na odwrocie. Dostany we wczesnym wieku aparat fotograficzny zrobił ci tyle zdjęć, ile rolek kliszy zabrałeś na wakacje. Płaciłeś ty z kieszonkowego albo dostawałeś kliszę od dorosłych. Potem był koszt wywołania zdjęć. I serio, zazwyczaj człowiek miał mniej albumów niż kopert z wywołanymi filmami więc i tu następowała selekcja. Do albumu na półkę trafiały te najładniejsze. W dwutysięcznym, gdy zaczynałem studia, większość osób nie miała dostępu do internetu, ale zaczynała z niego korzystać- w bibliotekach czy kafejkach. Czaisz? To nie było przed rewolucją październikową, to nie było dawno temu gdy prababcia była młódką. 25 lat. To cywilizacyjnie mgnienie.
Założyli nam na uczelni skrzynki mailowe na zajęciach z informatyki. Po semestrze mieliśmy je stracić. Pamiętam, jak koleżanka mówi, że można sobie założyć mejla na stronie onet czy wp. Ale jak to, za darmo? Tak, oni mają zysk z reklam, które się tam na boczku wyświetlają. Moje studenckie ja jeszcze się zatrzymało nad tym, gdzie tu jest produkt, jaka jest jego cena i kto ją pokrywa. Pamiętam też kumpli, którzy postawili stronę internetową o jakimś swoim hobby. Strona działała, gdy ten, u którego w piwnicy stał komputer służący za serwer, zszedł go włączyć. Na noc matka kazała gasić, by prądu nie żarł. Bo to matka rachunek płaciła.
Kto płaci rachunek za prąd za moje 15 GB danych na darmowym koncie google? W 20-25 lat w pełni zaakceptowaliśmy, że dostęp do internetu jest prawem człowieka. I jak darmowość miejskich bibliotek opłacamy pośrednio podatkami, tak darmowość kont, chmur, usług, aplikacji rozmywa się między masą reklam, cichym przyzwoleniem na kradzież danych użytkownika i nadzieją giganta cyfrowego, że tak mi zmozolni korzystanie z wersji basic, że zapłacę za premium.
Czy wiesz, co się teraz dzieje? Rysuję i to jednostronnie i to moja decyzja, czy te bohomazy są warte zasmarowania kartek wyniesionych przez ojca z pracy. Z 10 lat temu czy 15, fejsbuk rzeczywiście służył do tego, by napisać rano: ale mam doła, kto z moich 65 znajomych do mnie zadzwoni a kto zaproponuje, jaki serial obejrzeć na taki nastrój. Ale straciliśmy kontakt z tym, że na ten nasz nadal widniejący na tablicy wpis, jakieś serwery w kraju z tanim prądem dniem i nocą żłopią prąd. Od piętnastu lat. I brak mamy Piotrka, by stanąć w progu ze ścierą i huknąć: Kto ten rachunek zapłaci za waszą zabawę?
Szacunki mówią, że przechowywanie danych to przynajmniej 1,5% globalnego zużycia prądu. Zadanie pytania komórce o to, czy rzeczywiście jutro niedziela handlowa, też kosztuje. To między 0,24 a nawet 8,9 watogodziny dla zapytania. A każde 30 wygenerowanych odpowiedzi wymaga zużycia pół litra wody na chłodzenie centrów danych. Czy ja właśnie maluję flamastrami po ojca ważnych dokumentach? Przecież tych danych nie wziąłem z biblioteki tylko podał mi je motor AI wbudowany wyszukiwarkę.
Jestem po dniówce kasowania starych maili i zdjęć. Rok temu było czyszczenie fejsbuka z nadmiaru historii. Bo mama Piotrka nie, ale Mama Ziemia te nasze dwudziestopierwszowieczne rachunki płaci. Będzie wpis bez obrazka, choć wtedy gorzej się pozycjonuje...
Dojazd do gospodarstwa
Skontaktuj się jeśli chcesz przyjechać i kupić moje produkty.
© 2021-2025 Chaszcze Gospodarstwo Permakulturowe. Strona zbudowana w Najszybsza.pl
